http://www.istebna.eu/mieszkaniec?ref=occ

Styczeń 2016

P W Ś C P S N
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
Kultura » Gminny Ośrodek Kultury » Folklor » Zespoły Regionalne » Regionalny Zespół ''Istebna'' z Istebnej » Zespół Regionalny ''Istebna'' - Aktualności
Zespół ''Istebna'' w Chinach!

Wrażenia z dziesięciodniowego pobytu Zespołu Regionalnego "Istebna" w Państwie Środka spisane przez Kierownika Zespołu Tadeusza Papierzyńskiego...

Link do fotogalerii znajduje się poniżej tekstu...

Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie Pan Grzegorz Calik – prezes Polsko-Chińskiej Fundacji Promocji Kultury i Sztuki „Dong Feng” z Krakowa z propozycją udziału naszego zespołu w festiwalu muzyki ludowej na południu Chin. Jako że taka okazja nie zdarza się zbyt często, szybko podjęliśmy decyzję, że jedziemy. I tak po załatwieniu wielu spraw organizacyjnych wreszcie 20 października, o godz. 4:30, 12 osób udało się do miasta Nanning w prowincji Guangxi. Aby dotrzeć do celu musieliśmy pokonać samolotem prawie 10 tys. km. Z warszawskiego Okęcia liniami Finnair udaliśmy się do Helsinek, a następnie do Pekinu, gdzie po kolejnej przesiadce, już chińskimi liniami, do Guilin i dalej jeszcze ok. 250 km autobusem do Nanning. Dla większości z nas był to pierwszy w życiu lot samolotem. Na miejsce dotarliśmy około godz. 20 następnego dnia, czyli w sumie, odejmując 7 godzin różnicy czasu, podróż trwała ponad 32 godziny. Pierwszą rzeczą, którą mocno odczuliśmy był subtropikalny klimat z olbrzymią wilgotnością i wysoką temperaturą, co mocno później wpływało na instrumenty jak i na nasze samopoczucie.
Zostaliśmy zakwaterowani w czterogwiazdkowym hotelu – tam gdzie pozostałe zespoły. A festiwal w Nanning jest ponoć jednym z największych festiwali muzyki ludowej na świecie. Uczestniczyło w nim oprócz nas 30 innych zespołów i kapel, w tym z tak egzotycznych krajów jak Brazylia, Republika Południowej Afryki, Indie, Nowa Zelandia, Wietnam, Brunei czy Australia. W samej uroczystości otwarcia uczestniczyło około 60 tys. osób, a ponad 3-godzinne show w wykonaniu chińskich grup na żywo transmitowała państwowa telewizja. Podczas festiwalu daliśmy 3 występy, na których zawsze licznie zgromadzona publiczność reagowała bardzo żywiołowo, a organizatorzy starali się, aby niczego nam nie brakowało. Każdy wyjazd na występy odbywał się przy eskorcie policji, wszędzie witały nas miejscowe orkiestry szkolne ustawione w szpaler, a przechodząc pośrodku każdy od urodziwych Chinek otrzymywał, zawieszany na szyję upominek. Było to dla nas bardzo miłe, zwłaszcza, że Chińczycy są niezwykle uprzejmi i uśmiechnięci, a nasze góralskie stroje jak i odmienny kolor skóry, powodowały, że niezmiernie często prosili nas o wspólną fotografię. Również dla zawsze licznej grupy fotoreporterów byliśmy atrakcyjną grupą i nagminnie polowali na nas z aparatami.
 To, co z pewnością zapamiętamy z tego wyjazdu, to egzotyczna i bardzo różnorodna kuchnia, bogata w ryby, drób i owoce morza oraz mnóstwo gotowanych warzyw i pysznych owoców. Nie mogło zabraknąć oczywiście ryżu i spożywania posiłków pałeczkami, choć widząc naszą nieporadność kelnerki często czyniły starania, aby dostarczyć nam sztućce. Jednak po kilku dniach osoby posługujące się pałeczkami nabrały na tyle wprawy, że widelce czy noże nie były już potrzebne i czasami wręcz woleliśmy jeść w ten sposób. Oczywiście nie wszystkim taka kuchnia odpowiadała, więc były osoby, które wolały posiłki w McDonaldzie zapijane Coca Colą, jednak wszyscy z pewnością choć raz pokosztowali chińskich specjałów.  Jedynym minusem pobytu w Nanning były częste problemy żołądkowe kilku z nas i osłabienia, co skończyło się krótkotrwałym pobytem trzech osób w szpitalu i podłączeniem do kroplówki. Lekarze orzekli, że jest to grypa żołądkowa, więc do końca nie wiemy, czym to było spowodowane. W ten sposób mogliśmy poznać jak funkcjonuje chińska służba zdrowia, choć z pewnością organizatorzy festiwalu zadbali o to, aby opieka była na najwyższym poziomie, niekoniecznie taka, na jaką mogą liczyć zwykli mieszkańcy tego kraju. Były to trudne chwile dla nas problemy te wyskoczyły w ostatnim dniu pobytu w Nanning i w noc poprzedzającą wyjazd pociągiem do Pekinu. Na szczęście udało się „podreperować” nieco osłabione osoby, choć niektórzy prosto ze szpitala jechali na dworzec kolejowy. A czekała nas 27-godzinna podróż i około 2500 km do pokonania w wagonie z miejscami siedzącymi, wśród tłumu Chińczyków, którzy nie zawsze mieli gdzie usiąść i stali nad nami godzinami. Ta trasa z pewnością najdłużej zostanie wszystkim w pamięci i będzie tematem licznych opowieści. Widzieliśmy matki ze swoimi małymi pociechami siedzące całą trasę na ziemi, dzieci sikające do kosza na śmieci, mnóstwo handlarzy, którzy co jakiś czas chodzili od wagonu do wagonu i sprzedawali wszystko, co można sprzedać, od słodyczy i owoców po skarpetki i szczoteczki do zębów. Chińczycy to bardzo specyficzny naród, którego najczęstszym środkiem transportu jest właśnie kolej. Mają pewne nawyki w swoim zachowaniu, które nas Europejczyków drażnią, a czasem wręcz obrzydzają. Poza tym przez całą trasę jedzą słynne u nas zupki chińskie (choć dużo smaczniejsze) i piją zieloną herbatę, więc wciąż chodzą po wrzątek, który bezpłatnie był dostępny dla każdego. Przejazd koleją na tak długiej trasie, siedząc z Chińczykiem twarzą w twarz przez 27 godzin to okazja, aby naprawdę poznać lepiej ten naród.
 Podróż mocno nas wymęczyła, ale też dostarczyła niezapomnianych wrażeń, choć półgodzinne opóźnienie pociągu było dla nas wiecznością. Pekin przywitał nas „normalnymi” temperaturami, czyli takimi jak o tej porze roku są w Polsce. Z dworca odebrał nas pracownik ambasady polskiej i po półgodzinnej przejażdżce busem już mogliśmy się rozpakować i przede wszystkim wykąpać w pokojach ambasady. W Pekinie mieliśmy wolną rękę, więc każdy mógł robić, co chciał. Część większość czasu spędziła na zwiedzaniu, natomiast niektórzy w tym czasie woleli robić zakupy. My już pierwszego wieczoru udaliśmy się do parku olimpijskiego, gdzie jest główna arena igrzysk – stadion zwany „ptasim gniazdem” oraz pływalnia olimpijska. Przemieszczaliśmy się głównie metrem, które jest najtańszym środkiem transportu w Pekinie, gdzie za bilet płaci się w przeliczeniu na złotówki około 70 groszy, a na jeden bilet przejechać można całe miasto, gdyż metro posiada aż 10 linii. Centrum olimpijskie robi wrażenie, zwłaszcza, że byliśmy tam wieczorem, gdy wszystko jest podświetlone. Następnie pojechaliśmy na słynny plac Tiananmen – największy plac świata  – mierzący 800 m na osi północ-południe i 300 m na osi wschód-zachód, gdzie znajdują się jedynie dwa obiekty: 38-metrowy pomnik ku czci bohaterów ludu oraz mauzoleum Mao Zedonga. Plac ten słynie jednak głownie z masakry w 1989 r, gdy protestujących studentów rozjechano czołgami, a według nieoficjalnych rachunków zginęło ich wtedy ponad 5 tys. 
 Innym zwiedzanym przez nas obiektem była lamajska świątynia Yonghegong, zbudowana w 1694 roku świątynia buddyjska, złożona z kilkunastu budynków, a w każdym znajdował się posąg Buddy. Jest przykładem tradycyjnej chińskiej architektury, a zwraca swoją uwagę niezwykłą misternością zdobienia i bogatymi barwami.
 Będąc w Pekinie nie mogliśmy też nie udać się na Wielki Mur Chiński, choć co prawda do najbliższego miejsca gdzie można go obejrzeć i zwiedzić trzeba jechać co najmniej półtorej godziny. My jednak mieliśmy do dyspozycji samochód na 12 osób i nawet osobistego kierowcą pana ambasadora. Sam mur robi olbrzymie wrażenie, głownie jego potęga i usytuowanie w górach, co daje pewne wyobrażenie o tym, ile wysiłku musiało kosztować jego zbudowanie. Jego budowa trwała prawie 17 wieków, a w całości, ze wszystkimi odgałęzieniami liczy około 6000 km. My mogliśmy się przejść po jego fragmencie, jednak aby dostać się na mur, trzeba najpierw wjechać koleją gondolową, zaś zejść można na trzy sposoby – pieszo, torem saneczkowym lub kolejką krzesełkową. Nawiasem mówiąc za wszystko trzeba płacić, więc Chińczycy robią na tym niezły biznes. Samo przejście jest jednak mocno ekscytujące i atrakcyjne, gdyż rozpościera się z niego widok na górzysty krajobraz i zabudowania w dolinach. Nawet dla nas, mieszkańców gór, jest to coś niezwykłego.
 Jednak Pekin to nie tylko zwiedzanie, ale i obowiązki, a więc 45-minutowy występ w ambasadzie polskiej, który został bardzo ciepło odebrany. Przyszło mnóstwo osób, co było zaskoczeniem także dla organizatorów, gdyż jak mówili dawno nie było tam na żadnym koncercie takiej widowni. Pojawili się nawet pracownicy konsulatów czeskich czy węgierskich oraz mnóstwo Polonii. Był także sam pan Ambasador Krzysztof Szumski. Mogliśmy wręczyć mu upominki z naszych stron, jak również wszędzie (tak w Nanning jak i Pekinie) rozdaliśmy mnóstwo materiałów promujących nasz zespół oraz gminę Istebna. Występ tak się spodobał, że na zorganizowanym później spotkaniu koktajlowym wiele osób zaczepiało nas, gratulowało, wypytywało o nasze strony i robiło sobie pamiątkowe zdjęcia. Zaś pracownicy ambasady na drugi dzień zaprosili nas do restauracji meksykańskiej, gdzie wszyscy dobrze się bawili, a my zabraliśmy instrumenty i również daliśmy spontaniczny występ, co bardzo się spodobało gościom lokalu. Zwłaszcza jak sami mogli spróbować swych sił w góralskim tańcu.
 Pekin urzekł nas na tyle, że żal było opuszczać to, liczące ponad 15 milionów mieszkańców, miasto. Specyfika ruchu ulicznego, gdzie każdy jeździ jak chce, a przejście na druga stronę ulicy jest nie lada wyzwaniem; wyjątkowy sposób robienia zakupów, gdzie o wszystko należy się targować, czasem do upadłego, czasem przez pół godziny, wykorzystując przy tym zdolności aktorskie, manualne i wszystkie języki świata, gdyż Chińczycy w każdym białym upatrują bogatego Amerykanina; niezwykła różnorodność architektury od rozsypujących się lepianek po potężne drapacze chmur i ta wspominana uprzejmość i grzeczność, dzięki której już przy pierwszym kontakcie Chińczycy wzbudzają sympatię. Chiny to kraj niesamowitego postępu, co widać na każdym kroku. Wszystko to zostało w naszej pamięci i pewnie pozostanie na zawsze.
 Na koniec chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego wyjazdu. Panu Grzegorzowi Calikowi z krakowskiej fundacji za zaproszenie nas i opiekę w Nanning. Wielkie podziękowania składamy na ręce naszej Pani Wójt Danuty Rabin, która mocno zaangażowała się w pomoc naszemu zespołowi przed wyjazdem. Dziękujemy za wsparcie finansowe również Pani Karinie Elias i Restauracji „Leśniczówka”, Panu Janowi Kukuczka - firma Plastomont, Panu Jerzemu Stańko i firmie Aplauz, Panu Zbigniewowi Kukuczka - firma Lys Fusion Poland i innym. To dzięki nim mogliśmy przeżyć te niesamowite chwile! Wierzymy, że jest jeszcze wiele miejsc w świecie, gdzie będziemy mogli zaprezentować naszą kulturę.
                                                         
                                                         Tadeusz Papierzyński


Fotogaleria (zdjęcia stanowią własność Zespołu "Istebna") - tutaj...

drukuj drukuj
« powrót
Dodał: jk Dodano: 2008-11-06, godz. 10:32